Z informacji, które znalazłem w sieci, wynika, że MBB rozpoczęło swoje istnienie w 2022 roku. Proszę o krótki rys historyczny.
„Nie liczę godzin i lat, bo życie…” Ale tak naprawdę spotykamy się i gramy ze sobą
od dłuższego czasu w Studio Kalifornia. Wszystko zaczęło się od spotkania Martina i
Andrzeja. W wyniku tego muzycznego romansu skompletowaliśmy materiał,
napisaliśmy piosenki. Szybko dołączyli do nas kolejni członkowie: Grzesiek, Olek i
Zbyszek. Nasza twórczość została na chwilę wstrzymana, ponieważ zaszły zmiany w
składzie. Tutaj serdeczne pozdrowienia dla chłopaków, którzy podążają własną
ścieżką muzyczną! Powitaliśmy w składzie Janka (bas) oraz Błażeja (perkusja) i dalej
z Grześkiem (klawisze), Andrzejem (gitary) i Martinem (git, wokal) ruszyliśmy z
kopyta.
Wydaje się nam, że gitarzysta i keyboardzista są najstarszymi stażem członkami
zespołu. Jaką mają przeszłość muzyczną?
Faktycznie, Andrzej i Grzesiek grają razem od wielu lat i łączy ich szczególna
muzyczna oraz ludzka więź. W swojej karierze mają na koncie płytę wydaną w
zespole Frei Warschau. Współpraca gitary i instrumentów klawiszowych, zwłaszcza
naszego ukochanego elektrycznego piana Rhodes, jest znakiem firmowym MBB.
W okolicach 1/3 występu Andrzej zmienił gitarę na tę z większym „pudłem”
(skojarzyło mi się wtedy z Stray Cats). Dlaczego?
Nasz gitarzysta kompulsywnie zbiera gitary. Na koncercie pojawił się jego duży,
niebieski Gretsch, który nadaje nam retro smaku w brzmieniu. Skojarzenie ze Stray
Cats jest dla nas bardzo miłym komplementem.
Do czego służy parawan (chyba z plexi) otulający perkusistę? Czy to Wasz pomysł,
czy wymóg klubu/realizatora? Co to daje?
Każdy instrument na scenie jest nagłaśniany innym mikrofonem. Pleksa przed
perkusją służy do blokowania niechcianych dźwięków perkusji w mikrofonach innych
członków zespołu.
Martin urodził się w Niemczech i zapewne dobrze zna ten język, więc dlaczego
wydawało się, że zapowiadając „Ich fühls”, był niepewny i się tłumaczył?
Zapowiedź to tylko nieszkodliwy cynizm, lekki sarkazm odnoszący się do
germanofobii w Polsce. Z przymrużeniem oka.
W utworze „Gentleman” Martin użył jakiegoś „pierdzącego” instrumentu. Co to było?
W utworze „Gentleman” przenikają moje doświadczenia z lat spędzonych w
Akademii Teatralnej. Tekst jest zabawny, nacechowany nutką aktorstwa, a
„pierdzący” instrument o nazwie kazoo jeszcze bardziej podbija komizm i ironię
utworu.
Przeglądając Internet, odniosłem wrażenie, że nie gracie zbyt często, a jeśli już, to
raczej kameralne, klubowe koncerty. Dlaczego? Czy gra w MBB jest tylko dodatkiem
do Waszych innych, ważniejszych pasji czy przeciwnie?
Każdy z nas zawodowo zajmuje się czymś innym. Muzyka to nasza największa
pasja. Z jednej strony chcielibyśmy grać więcej i częściej, z drugiej strony to
wspaniałe uczucie, kiedy muzyka może być Twoją pasją, kiedy staje się filtrem
codziennego życia. Jak romantyczni kochankowie, którzy łapią wspólną chwilę i chcą
być ze sobą każdego dnia na nowo – z pasji, a nie małżeństwo powiązane kredytem i
poczuciem obowiązku, oczywiście mówię wyłącznie obrazowo, kolejny raz mrużąc
oko. Trzeba myśleć pozytywnie. Dobrze mieć za czym tęsknić, a lepszy jest niedosyt
niż przesyt.
Jaka jest Wasza wideografia? Do których utworów macie już zrealizowane klipy?
Już wkrótce, jeszcze w styczniu, z dumą zaprezentujemy nasz klip do „Yogi”.
Możemy zdradzić tylko, że będzie plastycznie, artystycznie, a aktorski warsztat
Martina bardzo się nam przydał.
Kiedy zamierzacie zarejestrować swoje utwory i wydać je w postaci winyla, EPki lub
CD? Czy jesteście pasjonatami płyt winylowych lub kaset magnetofonowych?
Bardzo szanujemy tradycyjne nośniki i liczymy, że kiedyś będziemy w takim
momencie, aby wydać winyl i kasetę.
Jak grało się Wam w klubie VooDoo? Publiki nie było zbyt wiele.
Granie dla niezbyt pełnych sal wymaga jeszcze większego skupienia i jakości,
nawiązywania kontaktu z widzem, zainteresowania go. Dyplomatycznie dodam, że
nawet jedna osoba szalejąca na parkiecie działa jak uśmiech, który – jak wszyscy
wiemy, jest zaraźliwy. Każdy koncert jest inny i z każdego staramy się wyciągnąć
wnioski. Energia z sali przechodzi na nas, na scenę i na odwrót. Czasem pozwala
zapomnieć o wszystkim i przenosi w inny wymiar. Wpadnijcie i sami się przekonajcie,
zapraszamy!
Jakie są Wasze plany na 2025 rok?
Planujemy wypuścić pierwszy klip oraz nagrać utwory „Dlaczego?” oraz „Lonely
Section”. Marzymy o nagraniu w jednym z topowych studiów w Polsce. Może w
końcu znajdziemy czas na jakiś konkurs. Zobaczymy, co przyniesie nowy rok.
Kto pisze teksty utworów? Czy piszecie je wspólnie?
Muzyka to nie tylko dźwięki, rytm i melodia. Opowiadanie historii oraz ekspresja
emocji są również jej częścią. Dlatego głównie Martin pisze słowa, które potem
wyśpiewuje. Andrzej również wykazał się swoją umiejętnością pisania, chociażby w
utworze „Day2Day”.
Czy najpierw powstaje tekst piosenki, czy melodia?
Przeważnie kolejność jest następująca: Andrzej, a czasem ja (Martin), zaczynamy od
akordów (riffów), potem wchodzą słowa wraz z melodią, a na końcu dopieszczamy
aranżację. Po drodze Grześ przeważnie dodaje coś jazzowego, aby wszystko
wznieść na bardziej zwariowany poziom muzyczny.
Jak często macie próby?
Generalnie spotykamy się raz w tygodniu na dwie godziny, oprócz świąt, ferii,
wakacji itp.
Co Was inspiruje, jakie zespoły? Jeden z utworów, bodajże „Yoga”, kojarzył mi się z
Wilkami. Czy bardziej inspirują Was polskie zespoły, czy zagraniczne?
Nasze inspiracje sięgają bardzo szeroko. Każdy z nas wnosi własne inspiracje. Na
przykład Martinowi z polskich twórców imponuje twórczość Igora Herbuta czy Piotra
Roguckiego, z zagranicznych Ren Gill. Natomiast nasz perkusista Błażej jest
miłośnikiem disco polo.
Czym zajmujecie się na co dzień?
Martin: Na co dzień zajmuję się aktorstwem. Gram w filmach, serialach, na scenach
muzycznych oraz tych dla najmłodszych widzów. Pracuję również jako lektor. Uczę w szkole
wokalno-aktorskiej i sam dokształcam się na kursie trenera wokalnego. Dzięki temu mogę
rozwijać się w różnych kierunkach i spojrzeć na głos jako instrument z różnych perspektyw,
nie tylko tej rockowej.
Janek (bas): Jako realizator dźwięku łączę pracę z pasją, jaką jest muzyka rozrywkowa.
Studio nagraniowe, w którym pracuję, jest dla mnie świetną przestrzenią do realizacji
muzycznych zamiłowań — gry z zespołem na gitarze basowej. Codzienna praca przy
nagraniach zespołów muzycznych pozwala mi rozwijać umiejętności realizatorskie oraz
sztukę gry na instrumencie w zespołach. Regularne próby uczą mnie pokory i
wyrozumiałości w pracy z różnorodnymi muzykami, którzy odwiedzają moje miejsce pracy.
Prywatnie jesteśmy aktorami, urzędnikami, studentami, przedsiębiorcami i realizatorami
dźwięku. Różni nas wiele, ale łączy muzyka oraz szacunek do siebie nawzajem i tego, co
robimy.
Z zespołem rozmawiał Ryłkołak. Zdjęcie Julka Dymitrowska