2 czerwca 2023 roku miałam przyjemność i zaszczyt znaleźć się w gronie kilkudziesięciu osób, które uczestniczyły w premierze monodramu Kamili Kamińskiej, w reżyserii Jolanty Juszkiewicz, pod tytułem Pneuma. Te wspaniałe artystki, których twórczość śledzę od lat, wybrały na to wydarzenie Dom Poezji w Częstochowie, czyli dawny autentyczny dom Hali Poświatowskiej, gdyż to jej postać przedstawienie nam ukazuje. Miejsce zostało przekształcone w muzeum Haliny Poświatowskiej, prowadzone przez jej rodzonego brata.
Było to doświadczenie znacznie głębsze i bardziej poruszające niż się spodziewałam. Jeszcze przed spektaklem, miałam szanse pospacerować ulicami, po których kiedyś mogła chadzać Poświatowska. Kolejnego dnia udało się odwiedzić Sanktuarium na Jasnej Górze, główny ośrodek kultu Maryi w Polsce, a więc kultu kobiecej energii. Samo przedstawienie zostało stworzone przez trzy kobiety, bo poza wspomnianymi aktorką i reżyserką, przepiękną scenografię i kostiumy zaprojektowała i wykonała Michalina Chłodzińska. Był to dla mnie czas obcowania z kobiecością – z jej delikatnością i siłą zarazem. Te dwie właściwości Kamila Kamińska zawarła w swej postaci doskonale. Dokonała ryzykownej, lecz w tym przypadku bardzo udanej metamorfozy głosu i sposobu poruszania się, tak bliskiego Halinie Poświatowskiej, że wielokrotnie podczas przedstawienia ulegałam złudzeniu, że obcuję z samą poetką. Momentami było mi nawet trudno rozpoznać Kamilę, mimo że znamy się 15 lat (studiowałyśmy razem aktorstwo w PWSFTViT w Łodzi). Jej głos, zazwyczaj raczej niski, stał się lekki i rozwibrowany. Przypominał świergot ptaka. Jej ciało, naturalnie bardzo silne i wysportowane, poruszało się, jakby było z porcelany, gotowe rozpaść się przy silniejszym wzruszeniu gorejącego serca. Aktorka daje świadectwo ogromnemu wachlarzowi środków aktorskich i niesamowitej zdolności utrzymania energii przykuwającej uwagę widza przez blisko półtorej godziny, będąc na scenie zupełnie sama, w bardzo prostej, symbolicznej scenografii z papieru (użytej w zachwycająco na wiele sposobów). Poza tym urok Haliny kreowanej przez Kamilę, jest nie do opisania. Ogromna wrażliwość aktorki sprawia, że mam wrażenie, że prędzej użycza swojego ciała i głosu Poświatowskiej, niż ją odgrywa. To wrażenie potęgował fakt, że siedzieliśmy wszyscy w dawnej sypialni poetki(!). Nie mogłam powstrzymać myśli, że jej duch jest razem z nami.
Postać Poświatowskiej twórczynie ukazały bardzo barwną i wielowymiarową. To nie tylko delikatna i subtelna literatka, to także namiętna i silna kobieta, wymagająca i zazdrosna. To człowiek, który wytrwale walczy o życie, zmagając się ze słabością ciała. To żądne przygód dziecko, pochłaniające życie wielkimi haustami. A także dojrzała kobieta, która traci miłość i zanurza się w rozpaczy. Przeobrażenia, poza wybitnym aktorstwem Kamili Kamińskiej, podkreślają modyfikacje niezwykle funkcjonalnego kostiumu, który za pomocą kilku ruchów, zmienia swój wyraz.
Halina Poświatowska zmarła bardzo młodo, miała zaledwie 32 lata, a więc była nieco młodsza niż wcielająca się w nią aktorka w dniu premiery. Jednak dzięki swym wierszom, których fragmenty porozwieszano w sali muzeum, w której przyszło nam czekać na rozpoczęcie oraz świętować po zakończeniu monodramu; dzięki wielu tomikom poezji, a także dziełom artystycznym takim, jak Pneuma, jest wciąż żywa. W nas. Tak jak i rzeczone przedstawienie jest we mnie żywe do dziś, mimo że minął ponad rok, od doświadczenia.
Teatr Jolanty Juszkiewicz łączy w sobie kilka elementów, które cenię w sztukach scenicznych najbardziej – istotny przekaz, głębię stanów aktora, minimalizm scenografii i rekwizytów, użytych na bardzo wiele sposobów, pokorę oraz odwagę artystyczną. Uwielbiam moment, kiedy reżyser sama zaprasza na swoje przedstawienie. Czuję dzięki temu, że nie przyszłam do instytucji, lecz na spotkanie z człowiekiem, który dzieli się ze mną swoim dziełem. A moc twórczą uznaję za przejaw boskości w nas, zatem takie spotkanie jest poznaniem się na najgłębszym poziomie. Jolu, Kamilo, Michalino, dziękuję, że zaprosiłyście mnie do swojego świata. Jest piękny.
Adrianna Janowska- Moniuszko