Tomek Kleyff – MC, dziennikarz, host wydarzeń, aktywista i komentator sceny, który jak mało kto potrafi połączyć entuzjazm słuchacza z czujnością kronikarza. W audycji „Na stykach” opowiedział o tym, jak wyglądało życie, kiedy BPM-y dyktowały wybory, a mikrofon był równie ważny co dowód osobisty.
Co wydarzyło się w Szczyrku, nie zostało w Szczyrku
Początek – freestyle’owy sylwester w Szczyrku. Bitwa, jury z Joką z Kalibra 44, podium: CNE i Jajonasz. Nie był to kolejny etap w konkursie, raczej punkt zwrotny. DJ Filix zaprasza, Wujek Samo Zło dołącza, chwilę później powstaje Baku Baku Skład. Bez wielkich planów, za to z niepodrabialną energią. Tą, której nie trzyma się w segregatorze, tylko wypuszcza na scenę.
To czasy, kiedy support nie był upokorzeniem, tylko wyróżnieniem. Kiedy nie było wiadomo, kto dziś zagra, a kto zakocha się w tej kulturze na lata. CNE wchodzi w to bez kalkulacji – nie jak gość z boku, ale jak ktoś, kto już wtedy rozumiał, że hip-hop to nie tylko brzmienie, ale też postawa.
Kazimiernikejszyn – między lasem a linijką
Kazimierz Dolny w narracji CNE to nie widokówka, tylko przestrzeń do doświadczenia. Kazimiernikejszyn nie jest imprezą do odhaczenia – to ekosystem. Las, scena, dzieciaki, Paprodziad, ogień i teksty, które mają drugie dno. To jedna z tych imprez, gdzie nie trzeba nikogo przedstawiać, bo wszystko samo się układa.
To festiwal, który się nie zamyka – i to dosłownie. Rytuały trwają poza line-upem. Ogień w lesie, rozmowy po świcie, dzieciaki z mikrofonami, dorośli w wersach o wolności. I kogut, który się pali, bo musi – nie z marketingu, tylko z potrzeby wspólnoty.
Rap Kanciapa – święta kanapa polskiego hip-hopu
Rap Kanciapa – dziś kultowa, wtedy eksperymentalna. CNE był jej twarzą, ale też częścią systemu nerwowego. Nie tylko prowadził, ale słuchał. Dokumentował. Przyjmował historie na kanapie, która była bardziej znacząca niż niejeden redakcyjny fotel.
To nie był telewizyjny format. To była forma rozmowy, zanim „podcast” stał się buzzwordem. Autentyczne, z osiedli, z podziemia, z próbówek przyszłych klasyków.
Między konfliktem a ciężarem wersów
Gang Starr – „Above the Clouds”. Nie po to, żeby symbolicznie, nie żeby wzniośle. Po prostu: ten numer dalej gra, kiedy reszta próbuje brzmieć.
Potem Mac Miller. Nie z K.I.D.S. czy Best Day Ever, tylko z „Swimming” i „Faces”. Ten, który notował wersy, jakby ratował się przed własną ciszą.
Zrobiliśmy krok w bok. Zeszliśmy do fundamentu.
Zajrzeliśmy do Zeszytu Rymów:
„To rymów zeszyt, muszę się spieszyć / Człowiek, ja robię co do mnie należy…”
Później padły Dźwięki Stereo:
„Stereofonia, człowieku, wiesz co robimy – dobrze się bawimy, nawet jeśli nic nie palimy.”
„Na stykach” – co drugi poniedziałek o 17:00